in the genome of O. uli DSM 7084T, a known skatole-producing bacterium isolated from the dental plaque of periodontitis patients. Ou IAD shares 89% amino acid (aa) ID to Os IAD. Both Ou IAD and IAD-AE were purified (Figure S1A), and size exclusion chromatography (SEC) of Ou IAD indicated that it is a mixture of oligomeric states, with a Figure 2.
Może zawierać elementy opisu, charakterystyki, sprawozdania, reportażu itp., można wplatać do niego pamiętniki, dzienniki, a nawet inne opowiadania. Ważnym elementem większości opowiadań jest dialog, który służy zdynamizowaniu i ożywieniu akcji. Najtrudniejszym zabiegiem służącym wzbogaceniu opowiadania jest tzw.
CUDO! Uwielbiam takie mini, w których wszystko zmierza do szczęśliwego końca. Tu akurat sytuacja pokryła się z tą serialową, bo tam też Maciek właściwie otworzył Uli oczy, chociaż w serialu do samego końca przetrzymała Marka w niepewności. Twoje zakończenie jest o wiele lepsze. Lejesz miód na moje serce. Pozdrawiam
3K plays. 5th. explore. library. create. reports. classes. Proszę państwa do gazu quiz for 1st grade students. Find other quizzes for World Languages and more on Quizizz for free!
Opowiadania Marka Nowakowskiego, pisarza małego realizmu w zbiorze „Prawo Prerii”, to seria krótkich tekstów literackich opowiadających prostym językiem o rzeczywistości, którą obserwuje w Polsce lat 90. Ironiczny tytuł tomu opowiadań to porównanie do prawa dżungli, miejsca, gdzie wygrywa szybszy, silniejszy, bogatszy, sprytniejszy.
Opowiadania, głównie wariacje na temat serialu BrzydUla, ale także inne historie dotyczące tematów społecznych. Opowiadania o Uli i Marku
. Witajcie. Próbowałam, starałam się nie dopuścić do tej sytuacji ale niestety jestem zmuszona zawiesić bloga do początku września. Przepraszam Was, zawiodłam Was pewnie, ale nie dam rady teraz nic napisać, wracam wieczorami i nie mam czasu ani siły do komputera zasiąść. Liczę, że wrócicie na mojego bloga we wrześniu. Pozdrawiam Was bardzo serdecznie i życzę udanych wakacji :) Ps. Jeśli znajdę czas na napisanie rozdziału to dodam go od razu(ale nie podaję konkretnego terminu)
Całonocna praca Uli i Marka przyniosła efekty, bo kolekcja stworzona przez Ulę jako prezes nie była już zagrożona. Przyniosła ze sobą również jednak i zmęczenie. Zwłaszcza Marka, bo Ula zdrzemnęła się na kanapie we własnym gabinecie. Rano na podziękowania i rozmowę nie było czasu i oboje rozeszli się w swoje strony. Marek, który miał wkrótce lecieć do Włoch i powinien pójść i spakować się ranek spędził w parku i przypominał sobie chwile z Ulą spędzone w tym miejscu. Ula tymczasem tylko na chwilę przyjechała do domu, aby się przebrać i w towarzystwie Maćka miała wrócić do firmy. Gdy była w łazience to rozdzwonił się jej telefon, ale nie odebrała. Przyjaciel krzyknął do niej, tylko że dzwoni Marek. Po wyjściu z toalety sprawdziła telefon i odnotowała wiadomość głosową od Marka. I choć miała ochotę odsłuchać zostawiła na później, gdy będzie sama. Wiadomości zaprzątała jej myśli również całą drogę i nawet nie patrzyła, co się dzieje na trasie. -Gościu nieźle przywalił -rzekł Maciek, gdy docierali do centrum. -Co mówiłeś? -zapytała nieco rozkojarzona. -Ula wróć do żywych. Wypadek mijamy -mówił, sporo zwalniając. -Zatrzymaj samochód -rzekła, odpinając pasy. —To auto Marka. -Ula nie mogę ruchu tamować -mówił, ale Ula nie słuchała go i wyskoczyła z auta. Chwilę później była przy karetce. -To samochód znajomego -mówiła ze zdenerwowaniem do ratowników. —Dokąd go zabieracie? Co mu jest? -Nie mamy czasu na rozmowę -odparł jeden z nich, zatrzaskując drzwi karetki. —Jedziemy na Karową. -Na Karową Maciek -rzekła Ula do przyjaciela, gdy ponownie pojawiła się w samochodzie Maćka. - Ula nie widziałaś, kto jest ranny. Pełno jest takich aut w Warszawie. -To numer rejestracyjny samochodu Marka. -I ty pamiętasz jego numer auta? - Tak Maciek pamiętam. I numer pesel, telefonu i rozmiar koszuli. Do szpitala dotarli znacznie później niż karetka, bo ruch był duży i nie jechali pojazdem uprzywilejowanym. Tam Ula zaczęła chaotycznie szukać kogoś, kto mógłby pomóc jej powiedzieć, gdzie znajdzie Marka i spytać o zdrowie. Tymczasem lekarz i pielęgniarki zajęli się Markiem i przechodził pierwsze badania. Jedna z pielęgniarek zadzwoniła także na numer domowy i powiadomiła Paulinę. -Gdy był pan nieprzytomny, to zadzwoniliśmy do pana domu -oznajmiła mu siostra Sylwia. —Narzeczona obiecała zaraz przyjechać tutaj. -Niepotrzebnie. Ona nie jest już moją narzeczoną. -Nie wiedziałam. Zawsze może pan zabronić jej widzenia. Uli w końcu udało się zlokalizować Marka i wypytać jedną z pielęgniarek o niego. Siostra Sylwia w tym czasie wychodząc z rejestracji usłyszała ich rozmowę i uprzedziła Marka. -Jakaś kobieta pytała o pana w rejestracji. Ładna, elegancka i zadbana brunetka. -Nie chcę jej widzieć. Proszę powiedzieć jej, żeby poszła sobie i nie wracała -mówił, zakładając, że to Paulina. -Może jednak zobaczy się pan z nią. Wygląda na zdenerwowaną. -Nie -mówił zdecydowanie. —Nie chcę mieć z nią nic wspólnego. Chwilę później pielęgniarka pojawiła się na korytarzu. Ula również zdążyła dojść do tej sali. Chciała już wejść, ale ta zatrzymała ją. -Pan Dobrzański musi odpoczywać -mówiła, omijając wszystko to, co mówił Marek, bo Ula wyglądała jej na osobę sympatyczną. —Proszę wpaść później. -Tylko na małą chwilkę -mówiła, próbując wejść. -Naprawdę, ale nie. Pan Marek musi odpoczywać. -Rozumiem -odparła smutno i odeszła, bo wyczuła, że pielęgniarka prawdy nie mówiła. Po wyjściu ze szpitala usiadła na jednej z ławek i zajęła się myślami. Wrócił do Pauliny i razem wyjadą. Tyle czasu ostatnio spędzali razem i zaowocowało. Zbyt późno zrozumiałam, kto jest dla mnie najważniejszy. Straciłam miłość życia i znowu przyszło mi płakać. Zadzwonił do niej również Piotr i pomimo tego, że nie miała ochoty widzieć się z nim, to umówiła. Później pojechała do pracy. Pół godziny później w szpitalu pojawiła się i Paulina. Podobnie jak Ula szukała Marka albo kogoś, kto mógłby jej pomóc w ustaleniu, w której sali leży. -Ma pan dzisiaj masę odwiedzin -rzekła mu ponownie siostra Sylwia. -Kto tym razem? -pytał z nadzieją. —Kobieta? -Tak. Przedstawiła się jako Paulina Febo. -Paulina? -mówił do siebie. — Idiota ze mnie. Ula jest również ładną, elegancką brunetką. Kazałem wyrzucić jedyną kobietę, którą kocham. -To znaczy, że ta pierwsza była tą, na którą pan czekał, a ta jest tą narzeczoną, której nie chciał pan widzieć -wydedukowała. -Dokładnie tak. Ona mi tego nie wybaczy. -To proszę się nie martwic, bo nie powiedziałam jej wszystkiego, co pan mówił. Nie mogłabym tak w twarz powiedzieć, że jest niemile widziana. Wyglądała sympatycznie. -To, co konkretnie pani powiedziała? -Że musi pan odpoczywać, ma później przyjść i że nie jest to czas odwiedzin i my później możemy mieć problemy -dodał ostatnie stwierdzenie od siebie. -Nie wszystko stracone -mówił z radością. —Paulinie proszę powiedzieć, żeby odeszła i nie wracała. I proszę nie mieć skrupułów. Ona ich nie ma dla wielu osób. Chwilę później Marek usłyszał podniesiony głos Pauliny i to, że odgrażała się pielęgniarce. Wejść jednak nie weszła. W szpitalu pojawił się i Sebastian i była okazja, aby zadzwonić do Uli i wyjaśnić nieporozumienie. Pech chciał, że Olszańskiemu wyładował się telefon, a numeru Uli nie pamiętali, gdy chcieli skorzystać z komórki siostry Sylwii. Ten firmowy numer natomiast nikt nie odbierał. -Wiola pewnie pojechała już do domu, a Ula pewnie z koleżankami na pogaduszkach jest -mówił, pocieszając, bo słyszał, że Ula była umówiona z Piotrem na popołudnie. —Pewnie wpadnie niedługo. Poza tym jutro pokaz to i ma sporo pracy Marek. -Oby wpadła Seba. Muszę wytłumaczyć jej te całe nieporozumienie. -Jesteście w końcu sobie przeznaczeni Marek -odparł Sebastian. Ula tego dnia nie pokazała się w szpitalu. Podobnie jak następnego dnia rano. Od rana zajęta była pokazem i jeśli myślała o Marku to tylko jako o byłym szefie. Miała i inne sprawy na głowie, a nie tylko Marka i pokaz, bo jeszcze Piotra i ich wspólny wyjazd do Bostonu. Tego dnia miała dać mu w końcu odpowiedź i pojechać ewentualnie do ambasady. Jadąc tuż przed jedenastą do ambasady Ula miała cichą nadzieję, że będzie kolejka i powie Piotrowi, że nie ma czasu czekać. Na miejscu okazało się jednak, że Piotr wszystko prędzej załatwił, weszli bez kolejki i dużo formalności nie musiała załatwiać. Po wyjściu miała nawet o to do Sosnowskiego pretensje. W tym samym czasie Sebastian odwiedził Marka w szpitalu i powiedział przyjacielowi, że Ula pojechała do ambasady. -Było do przewidzenia, że wyjedzie -mówił strapiony. —Od trzech tygodni doktorek nie mówił o niczym innym jak o wyjeździe. -I chcesz tak rozstać się z Ulą? Bez rozmowy? -pytał Olszański. —To jest najgorsze, co możesz zrobić. Co możecie zrobić z Ulą. Dogadywaliście się zawsze. -Przepadło Seba. Przepadło. Wyjadę gdzieś daleko i zapomnę. Ona już wybrała. Po powrocie do firmy Ula zajęła się mniej ważnymi sprawami, a większy ruch przed pokazowy rozpoczął się przed szesnastą. Wtedy również Sebastian mógł w końcu porozmawiać z Ulą i przekonać ją, aby odwiedziła Marka w szpitalu albo choćby zadzwoniła i spytała o zdrowie. Miała już to uczynić, ale mistrz Pshemko zdenerwowany tym, że wszyscy zajęci są swoimi komórkami, a nie tym co mówi, to kazał oddać je do przechowania do czasu końca pokazu. Ula wyjątku również nie stanowiła. Gala dłużyła się Uli, chociaż prezentacje poszczególnych kreacji przebiegały dość szybko. Po pokazie Pshemko tak jak obiecał oddał wszystkim telefony i chciała już zadzwonić do Marka, ale zainteresowała ją wiadomość na poczcie głosowej. Ula proszę cię nie wylatuj. W szpitalu zaszło nieporozumienie. To Paulinę pielęgniarki miały odprawić, a nie ciebie. Kocham cię i nic, i nikt tego nie zmieni. Chciałem nawet z miłości do ciebie zrezygnować z ciebie, żebyś była szczęśliwa w Bostonie, ale nie potrafię i chcę zawalczyć. Nie wylatuj Ula, nie wylatuj. Słowa, które usłyszała dodały jej skrzydeł i tuż po przebraniu się z sukni ślubnej w swoją własną pobiegła do wyjścia. Po drodze spotkała Piotra, który liczył, że uczczą we dwoje sukces pokazu i ich wyjazdu do Bostonu. -Dasz zaprosić się na kolację Ula. Mamy co świętować -zagadnął. -Nie Piotr. Ja jadę do Marka. Muszę z nim porozmawiać. -Nie możesz zrobić tego jutro? Chyba nie ma odwiedzin o tej porze. -Dla mnie są -wtrąciła. —Ja kocham Marka i jadę powiedzieć mu o tym -postanowiła nic nie ukrywać. —Między nami nie uda się Piotr i lepiej będzie, jak się rozstaniemy teraz. Do miłości nie da się zmusić. -Byłem tylko po to, żeby zazdrość wzbudzić? -pytał z wyrzutem. -Nie Piotr. Wypadek Marka otworzył mi oczy. -Mało razy cię skrzywdził. Tacy jak on nie zmieniają się w kochających i wiernych facetów -mówił podniesionym głosem. -Marek kocha mnie, bo był w stanie zrezygnować ze mnie. A teraz przepraszam, ale taksówka wynajęta przez firmę podjechała. Powodzenia w Bostonie Piotr. Życzę ci, żebyś spotkał kobietę, która pokocha cię szczerze. Cześć Piotr. Pół godziny później biegła korytarzem szpitalnym i kierowała się w stronę sali 109. Po drodze spotkała pielęgniarkę Sylwię. -Mówiłam pani, żeby przyszła pani później. Pan Marek ciągle czekał na panią. -Teraz to wiem i jestem szczęśliwa. I dziękuję za wszystko. Gdy weszła do sali Marek leżał z przymkniętymi oczami. -Ula? Jesteś? -mówił, gdy tylko otworzył oczy. -Odsłuchałam twoją wiadomość i przyjechałam najszybciej, jak się dało Marek -mówiła, siadając na łóżku. —To było piękne. I mogę powiedzieć to samo. Nie wyjeżdżaj na wakacje Marek. Nie wyjeżdżaj nigdzie beze mnie. Kocham cię i nikt, i nic tego nie zmieni. Długo w szpitalu Ula zostać nie mogła, ale wróciła tam następnego dnia, a kolejnego odebrała ze szpitala i pojechała z nim na Sienną. Parę dni później natomiast wyjechali razem na zasłużone pierwsze wspólne wakacje.
Temat: Próba czasuOstatnia szansaMarek Dobrzański był nieszczęśliwym człowiekiem. Nie mógł sobie wybaczyć, że tak beznadziejnie zaprzepaścił swoją miłość. Teraz myślał o tym, że wszystko mógł zrobić inaczej. Może wtedy ukochana wysłuchałaby go, wybaczyła, a może nawet wróciłaby do niego. Kiedy przestała go kochać? Czy wtedy, gdy dowiedziała się o jego oszustwach? Czy w momencie, gdy zrozumiała, że on nie zostawi narzeczonej? A może przestała go kochać, kiedy spotkała na swojej drodze tego drugiego? A może nigdy go nie kochała? Może jej się wydawało i zrozumiała to wtedy, kiedy on pojął wreszcie, że to, co do niej czuje to miłość i do tego pierwsza, prawdziwa. To, że zerwał zaręczyny, napisał, że kocha, trwał przy niej w kłopotach, to wszystko było za mało. Rany, które jej zadał były zbyt głębokie. Może gdyby zdołał wtedy jej wszystko wytłumaczyć, gdyby zdążył, zanim jej miłość wygasła, byłoby inaczej. Próbował się przebić przez mur obojętności, który ją otaczał, ale zbyt słabo. Nie pozwalała mu podjąć tego tematu, przerywała mu, uciekała, krzyczała. Poddał się. W pewnym momencie zrozumiał, że już go nie potrzebuje. Miała udaną premierę i chłopaka, który walczył o nią. Dla niego nie było już miejsca. Wyjechał. Jednak nie szukał na siłę zapomnienia. Sam był ciekawy, co czas zrobi z jego miłością. Minęło już ponad pół roku, a on ciągle czuł to samo. Zamęczał przyjaciela pytaniami o nią. Wiadomość, że rozstała się z Piotrem dodała mu energii i na nowo rozbudziła nadzieję. Czy to możliwe, że to ma cokolwiek wspólnego z nim? Sebastian mówił przecież, że chodzi smutna i nie wygląda na szczęśliwą. Za kilka dni ją zobaczy. Kończy się jej misja w Febo & Dobrzański. Na zebraniu zarządu prezes Urszula Cieplak podsumuje swoje udane rządy i odda mu uzdrowioną firmę. Potem odejdzie i zabierze ze sobą jego chore z miłości i tęsknoty serce. Czy naprawdę na nic więcej go nie stać?! Ten dzień i to spotkanie będzie jego ostatnią szansą. Dość już czekania, pokory i delikatności. Zachowywał się jak jakiś zajączek, a nie tygrys, którego w sobie nosił. Nie pozwoli jej odejść obojętną. Po tym, co zamierzał zrobić albo go znienawidzi, albo znowu próbowała czytać. Otwierała ulubione tomiki poezji, a one, jak zaczarowane, pokazywały jej wiersze o Marku. „Wyciągam ręce ku Tobie, w Twoją najsłodszą stronę/ i czuję na rękach gwiazdy nisko nad nami zwieszone...” „jeszcze twój głos usłyszeć chcę/ zapachem się zaciągnąć/ pojąć cię raz na zawsze wszystkimi zmysłami/ i nigdy nie zrozumieć i ciągle na nowo/ dochodzić prawdy pocałunkami”*. To było nie do zniesienia. Czy to bliskość dnia, kiedy znów go zobaczy tak na nią działała? Wróciła znów myślami do zdarzeń sprzed miesięcy. Kiedy zrozumiała, że nigdy jej nie kochał, serce umierało, a rozum podsuwał różne pomysły, jeden gorszy od drugiego. Lepiej nie wspominać. Nie chciała go znać ani pamiętać, bo z nim nic nie było naprawdę. Starała się przestać, ale wciąż go kochała. A potem ten list wywrócił jej myśli do góry nogami. Czemu wtedy do niego nie pojechała? No tak – bała się przecież. Nie przeżyłaby powrotu do niego i kolejnego zawodu. Czy on ją wtedy naprawdę kochał? To nie tak miało być. Przez swoje głupie próby pewnie straciła go na zawsze. A może jednak nie? Prawdziwej miłości niestraszna obojętność, ani zazdrość, ani czas. Wiedziała to z doświadczenia. Nie chciała już namiastek uczucia. Chciała, aby Marek kochał ją, tak mocno jak ona kochała jego, albo wcale. Chciała mieć pewność. Czy była okrutna? Trochę tak, ale wszystkie próby, jakim go poddawała, ją bolały tak samo. Udawała obojętność – on próbował rozmawiać. Uciekała – starał się jej nie narzucać. Krzyczała na niego, rzucała bezpodstawne oskarżenia – schodził jej z drogi. Wreszcie, związała się z Piotrem – życzył jej szczęścia. Przez wiele tygodni rozpaczliwie szukał pretekstów, by być obok. I był, pomagał jej mimo wszystko. To wszystko chyba oznaczało, że ją kochał. A ona – dała mu do zrozumienia, że jest jej już niepotrzebny. Spowodowała, że wyjechał. Ostatni test. Przesadziła? A co, jak nie przeszedł próby czasu. Denerwowała się przed nieuniknionym i wyczekiwanym spotkaniem. Czy jeszcze będą potrafili z sobą szczerze porozmawiać? Czy będzie o czym?W siedzibie Febo & Dobrzański trwało zebranie zarządu. Ula prezentowała zebranym sprawozdanie ze swojej działalności. Dobrze, że znała je właściwie na pamięć, bo jej myśli krążyły wokół Marka. Przygląda mi się, ale tak jakoś dziwnie, tajemniczo. Źle wygląda. Schudł. Wydaje mi się, czy ma kilka siwych włosów na skroniach? Tak bym chciała go przytulić. Kocham go. Po prezentacji zadawano Uli pytania. Tylko Marek o nic nie pytał. Nawet nie zauważył, że przeszli do kolejnego punktu zebrania. Wszystkie jego myśli poświecone były jej. Jest coraz piękniejsza. Jak to się nie uda, to oszaleję. Ryzykuję. A jak źle obliczyłem dawkę? Musi się udać. Seba miał rację, nie wygląda na szczęśliwą. Kocham ją. Zebranie dobiegało końca. Marek, wyrwany z zamyślenia przez swojego ojca, podziękował Uli za jej pracę i uratowanie Ula, możemy chwilę porozmawiać na osobności? – zapytał, gdy zebrani zaczęli się rozchodzić. - Oczywiście, zapraszam do mojego… to znaczy, znowu twojego, gabinetu – odpowiedziała i uśmiechnęła się delikatnie. – Napijemy się kawy?- Chętnie. – W jego głosie dała się słyszeć Cóż Marku, dobrnęliśmy do końca naszej historii – powiedziała Tak myślisz? – zapytał z żalem w głosie, ale zaraz się opanował i dodał. – Świetnie sobie ze wszystkim poradziłaś, jesteś urodzonym prezesem. Myślałaś już, co będziesz teraz robić?- Właściwie to zależy… - Chciała powiedzieć, że to zależy od niego, ale zawahała się. – Mam kilka ciekawych propozycji. Odpocznę trochę i coś sobie wybiorę. – W tym momencie zadzwonił telefon. Ula wstała z sofy i odebrała. Marek czekał na taką okazję i pospiesznie wsypał biały proszek do kawy Uli. Ona w tym czasie skończyła Jakieś problemy? – zapytał Nie, tata był ciekawy jak mi Martwi się o ciebie, jak zawsze. – Przerwał na chwilę i obserwował, jak pije. - Podobno nie jesteś już z Piotrem? Co się stało? – Wpatrywał się z napięciem w jej twarz, czekając na Rozstaliśmy się. Nie kochałam go tak naprawdę… tak jak… To znaczy, on oczekiwał ode mnie zbyt wiele. A ty, jesteś z kimś? Z Pauliną?- Z Pauliną?! Nigdy więcej. – Skrzywił się na tę myśl. – Nie mam nikogo od czasu, kiedy…- Marek, kręci mi się w głowie… Źle się czuję. Muszę zadzwonić po Maćka, on mnie odwiezie do domu. Musimy o tym porozmawiać, ale… teraz nie mogę…- Nie dzwoń po niego, ja cię odwiozę. – Marek na to właśnie czekał. Wyszli z gabinetu. Musiał ją podtrzymywać, środek nasenny działał bardzo szybko. Na szczęście nikt ich nie zatrzymał i bez przeszkód wyszli z siedziby F&D. Pomógł jej wsiąść do samochodu i pojechali. Po krótkiej chwili Ula zasnęła. Wtedy Marek przyspieszył i skierował się ku prawdziwemu celowi ich obudziła się z bólem głowy. Leżała na łóżku. Była sama. Za oknami było już ciemno. Wstała i poszukała wyłącznik światła. Znajdowała się w wygodnie urządzonym pokoju, który wyglądał na hotelowy. Podeszła do drzwi, ale były zamknięte, klucza nie było. Widok za oknem był jakby znajomy. Jezioro, pomost, w oddali las. Wydawało jej się, że była tu kiedyś. Gdzie ja jestem? Kto mnie tu zamknął i po co? Byłam Markiem, źle się poczułam. To on mnie tu przywiózł? Już wiem. Poznaję to jezioro i pomost. Rozejrzała się wkoło. Na fotelu leżała jej torebka, ale komórka zniknęła. Na stoliku znalazła termos z herbatą i talerz malutkich kanapeczek, a także wodę, aspirynę i kartkę - Jeśli boli Cię głowa, to pomoże - M. Połknęła aspirynę. Wtedy zauważyła, że na łóżku leży czerwona róża, laptop, płyta i kolejna kartka – Wybacz mi, musiałem to zrobić. Obejrzyj płytę, wtedy zrozumiesz - urządzenie. Jej oczom ukazał się Marek. Usłyszała jego Witaj Ula. Na początek kilka słów wyjaśnienia. Jesteś zamknięta, ale po wysłuchaniu mojego wyznania, będziesz mogła odejść, jeżeli taka będzie twoja wola. Nie wiem jak długo spałaś, ale nie martw się, wysłałem z twojej komórki wiadomość do twojego ojca i Maćka, że musiałaś załatwić ważną sprawę i być może wrócisz dopiero jutro lub pojutrze. Wybacz mi to porwanie i środek nasenny, ale jestem zdesperowany i doprowadzony na skraj szaleństwa. Musiałem to tak zaplanować, aby mieć pewność, że w końcu mnie wysłuchasz. Możesz sobie tu spokojnie siedzieć tak długo, jak będzie trzeba. Możesz mnie wyłączać i odtwarzać ponownie, krzyczeć na mnie lub się nie odzywać, ale musisz mnie wreszcie zrozumieć. Kocham cię. Nie potrafię bez ciebie żyć. Jesteś panią mojego szczęścia. Nie zawsze tak było. Kiedyś ty mnie kochałaś, a ja to wykorzystywałem. Miałem wątpliwości, nie chciałem cię skrzywdzić, ale chęć łatwego rozwiązania problemów firmy była silniejsza. – Ula wpatrywała się w jego zniewalające oczy jak zaczarowana. Marek opowiedział jej w najdrobniejszych szczegółach całą intrygę. Mówił o wekslu, ich spotkaniach, pocałunkach, prezentach, Paulinie. W końcu doszedł do fałszywego raportu. Wtedy dziewczyna nie wytrzymała i rozpłakała się. Te wspomnienia, były dla niej najbardziej bolesne i jednocześnie Nie wiem, czy się zorientowałaś, ale przywiozłem cię w miejsce, gdzie byliśmy szczęśliwi. To właśnie tutaj, w tym SPA pojąłem, że cię kocham. To prawda, że cię wtedy jeszcze oszukiwałem, chciałem byś sfałszowała dla mnie raport, ale już wtedy cię kochałem. Tu postanowiłem, że odwołam ślub i powiem ci całą prawdę. Po naszym powrocie grałem jeszcze przed Sebastianem i Pauliną, ale już wtedy podjąłem decyzję. Z czynami musiałem się wstrzymać do posiedzenia zarządu. Ale nigdy nie przestanę żałować, że wstydziłem się powiedzieć ci wtedy wszystko szczerze. Bałem się, że przestaniesz mnie kochać. Ty wtedy, niestety, przejrzałaś moją grę, znalazłaś wstydliwą szufladę, usłyszałaś fragment rozmowy, która nie powinna mieć w ogóle miejsca i było już za późno. Na dodatek Aleks odkrył nasze zależności finansowe i wszystko się wydało. Odeszłaś i już nigdy nie pozwoliłaś mi się do siebie zbliżyć, ani nawet przeprosić, czy cokolwiek wyjaśnić. Zamordowałem naszą miłość, ale nawet morderca ma prawo do obrony i ostatniego słowa. To już pewnie dla ciebie nic nie znaczy, ale musisz wiedzieć, że postąpiłem tak, jak ci obiecałem, gdy byliśmy szczęśliwi i tak, jak pisałem ci w liście, gdy wyjeżdżałaś na Mazury. Odwołałem ślub, bo cię kochałem. Nadal cię kocham tak samo jak wtedy, a nawet bardziej. I nie dlatego, że pokazałaś światu i mnie swoją piękność. Nie przez ból, który czułem i czuję nadal, kiedy jesteś taka obojętna. Nie przez zazdrość, która mnie zżerała, gdy związałaś się z Piotrem. Nie dlatego, że nie mogę cię mieć, a marzę o tym ciągle. Kocham cię z każdym dniem coraz bardziej, bo jesteś najwspanialszym darem, jaki dał mi los. Na chwilę, ale jednak dał. Jesteś moim przeznaczeniem. Miałem sporo czasu, aby to przemyśleć i wiem, że tak jest. Jesteś jedyną kobietą, z którą chcę być na zawsze. – Marek przerwał na chwilę swoją przemowę. Patrzył w obiektyw kamery. Ula czuła się tak, jakby przenikał ją jego palący Dziękuję, że mnie wysłuchałaś. Ula, zawsze mogliśmy sobie powiedzieć wszystko, ale nigdy to, co do siebie naprawdę czujemy i czego od siebie oczekujemy. Kończę już tę spowiedź. Błagam, przemyśl spokojnie moje słowa. Klucz od pokoju i twoja komórka są w zamkniętej szafce przy łóżku, szyfr to – 4455. Jeżeli moje wyznanie nic dla ciebie nie znaczy i nie chcesz ze mną rozmawiać, ani mnie widzieć, to przed hotelem czeka na ciebie wynajęty samochód z kierowcą. Zawiezie cię do domu, czy gdziekolwiek i już nigdy się nie zobaczymy. Jeżeli jednak zechcesz jeszcze raz mi zaufać, jeżeli myślisz, że jest choćby cień szansy, że mnie znowu pokochasz, to czekam na ciebie w restauracji na dole. Przyjdź do mnie, proszę. Ula otarła łzy. Spełniło się jej marzenie. Marek kochał ją tak, jak ona jego. Warto było zaryzykować i poddać jego uczucie próbie czasu. Zawsze wiedziała, że nie doceniamy tego, co przychodzi nam zbyt łatwo. Teraz wiedział to również on. Szybko poprawiła makijaż i sukienkę. Nie wyglądała najlepiej, ale było to teraz najmniej ważne. Odszukała klucz i zeszła do już późny wieczór i restauracja świeciła pustkami. Ula zatrzymała się przy wejściu. Zauważyła go od razu. Siedział zamyślony przy stoliku, obok leżał bukiet czerwonych róż. Podniósł wzrok na drzwi. Spojrzeli sobie w oczy z oddali, wyczytując z nich wzajemnie nadzieję i miłość. Marek poderwał się, chwycił kwiaty i podszedł do ukochanej. - Jestem – powiedziała Ula i uśmiechnęła się do Marka. - Przyszłaś… - odpowiedział cicho, ujął jej dłoń i pocałował. - Witaj Ula – powiedział głośniej i podał jej Dziękuję. Są piękne. – Uniosła kwiaty do twarzy i odetchnęła ich zapachem. Marek nie puszczając jej dłoni, poprowadził ją do stolika. Tak się bałem, że odjedziesz. Nie gniewasz się na mnie za to porwanie?- Nie. Cieszę się, że to zrobiłeś – powiedziała Ula, a Marek odetchnął z ulgą. - Muszę cię przeprosić za to, że wcześniej nie chciałam cię wysłuchać. Wiem, że próbowałeś…- To już nieważne. Liczy się tylko to, że wszystko ci powiedziałem, a ty tu Twoje wyznanie mnie zaczarowało – powiedziała Tak bardzo cię kocham… Czy to znaczy, że dasz mi… nam drugą szansę? Myślisz, że możesz mnie jeszcze pokochać? – zapytał patrząc jej głęboko w Muszę ci coś wyjaśnić, a właściwie przyznać się do czegoś. – Ula odetchnęła głęboko, jakby chciała zrzucić nieznośny ciężar z serca. - Próbowałam przestać cię kochać. Na początku, po naszym niby rozstaniu, byłam załamana i nie wierzyłam w twoje zapewnienia o miłości do mnie. Potem doszła do tego złość i rozżalenie. Nie chciałam cię wówczas znać… Twój list przeczytałam dopiero długo po moim powrocie do firmy. Dał mi wiele powodów do myślenia. Wiedziałam, że był szczery, ale bałam się ponownego zbliżenia do ciebie. Obawiałam się, że postąpisz ze mną tak, jak z innymi zakochanymi w tobie dziewczynami, tak jak z Pauliną. Jednak wciąż marzyłam, że i ty pokochasz mnie kiedyś tak naprawdę. Tak mocno jak ja kochałam ciebie. Cierpiałam, kiedy udawałam przed tobą, że już mi nie zależy. Odwracałam się od ciebie, odtrącałam. Nawet związałam się z Piotrem. Pomyślałam, że jeżeli twoje uczucia dla mnie mają kiedyś zniknąć, to lepiej niech to się stanie od razu. Wystawiłam twoją miłość na próbę. Wyjechałeś przeze mnie. To było najgorsze. Tak się bałam, że czas do reszty zniszczy to, co do mnie czułeś. Czekanie było najgorsze. Wiedziałam, że wrócisz do firmy. I powiem ci szczerze - myślałam, że nie będziesz już mnie kochał. Marku, próbuję ci powiedzieć, że ja nigdy nie przestałam cię Kochasz mnie? Naprawdę? – Marek przerwał jej, słysząc słowa, o których Tak. Kocham cię – powiedziała cicho, a on tulił jej dłonie w I wierzysz w to, co ci powiedziałem? – zapytał z nieukrywana radością w Tak. – Wyswobodziła rękę i pogłaskała go czule po policzku. Marek ujął łagodnie buzię ukochanej w dłonie i przysunął blisko swoją Czy wybaczysz mi kiedyś? – spytał patrząc w kochane Już ci wybaczyłam – odpowiedziała szeptem. Utonął na moment w wielkim Dziękuję. - Przymknął powieki i delikatnie musnął jej usta swoimi. Zatrzymał się na moment, czekając na reakcję dziewczyny. Ula pokonała dzielące ich milimetry i czule pocałowała ukochanego, który wtedy namiętnie przedłużył pieszczotę. Obojgu wydawało się, że odpływają w niebyt. Ich serca biły jak szalone. Tylko motylki w brzuchach i zawroty w głowach, przypominały im, że nadal Chodźmy stąd – powiedział Marek, oderwawszy się niechętnie od ust ukochanej. – Mam dla ciebie jeszcze jedną niespodziankę. – Uśmiechnął się zawadiacko, pokazując, tak kochane przez Ulę, dołeczki na Ciąg dalszy porwania? – zapytała ze Dokładnie tak. Jesteś moją zakładniczką, więc muszę o ciebie dbać. A żeby było realnie, to zawiążę ci oczy specjalną opaską, tylko nie prowadził Ulę schodami i zawiłymi korytarzami. Stanęli w końcu. Otworzył jakieś drzwi i weszli do Poczekaj sekundkę. – Ula oparła się o drzwi, a Marek zapalił delikatne lampiony, którymi ozdobione było pomieszczenie. Wrócił do dziewczyny i odsłonił jej Proszę, to dla ciebie – powiedział. Rozejrzała się wokół i westchnęła, zdumiona To nasz apartament! – wykrzyknęła z radością, a Marek pokiwał głową. - Jak tu pięknie, dziękuję. - Pokój wypełniało delikatne światło, sączące się z lampionów. W powietrzu unosił się intensywny zapach róż i frezji, których pęki zajmowały każde, możliwe miejsce. Na stoliku stały wykwintne przekąski, szampan i Usiądź proszę, na pewno jesteś zmęczona i głodna. To był emocjonujący dzień, należy się nam obojgu odpoczynek – zaprosił ukochaną i usiedli blisko siebie na wygodnej Rzeczywiście, chyba jeszcze mnie boli głowa po specyfiku, który mi tak podstępnie podałeś, porywaczu jeden. – Spojrzała na Dobrzańskiego z udawanym Zadzwonię po gorącą herbatę, to poczujesz się lepiej – powiedział z troską w siedzieli przytuleni do siebie, nie mogąc nacieszyć się swoją bliskością. Opowiadali sobie wydarzenia z ostatnich miesięcy. Popijali herbatę, dzielili się smakołykami i szampanem. Marek wpatrywał się w ukochaną jak w Jesteś piękna, doskonała. Wiesz, że często przychodziłem do biura po to, by cię chociaż zobaczyć? Wystawałem pod firmą, aby przypadkiem na ciebie wpaść. To był masochizm w czystej A ja czekałam na te chwile, mimo że na twój widok szalało moje Kochanie, nie chciałbym wyjść na jakiegoś niewyżytego samca, ale może poszlibyśmy już spać – zasugerował Marek i poparł pomysł gorącym Kusząca propozycja, a pamiętasz, mój porywaczu, że jest tu jacuzzi? – odpowiedziała Ula i uśmiechnęła się Oczywiście, że pamiętam. – Markowi spodobał się ten pomysł. Natychmiast skoczył do łazienki i przygotował im bąbelkową wiedzieli, że był to piękny wstęp do, upragnionego przez nich, spełnienia. Delektowali się sobą powoli. Marzyli o tej chwili przez długie miesiące. Teraz, kiedy wreszcie sięgali wspólnie po pełnię szczęścia, nie chcieli się spieszyć. Mieli dla siebie całą noc…Zasypiali wtuleni w swoje ciała, wierząc, że ten niezwykły dzień, jest zapowiedzią równie niezwykłego życia, które pragnęli już zawsze z sobą dzielić. Byli również pewni, że ich miłość przetrzyma każdą próbę.* M. Pawlikowska-Jasnorzewska – „Erotyk”, H. Poświatowska - „Więc jesteś jesteś jesteś”Opowiadanie opublikowane na Forum BrzydUli otrzymało 1. miejsce.
Rozdział III Po 15 minutach dotarli na miejsce. Zatrzymali się na parkingu przy ul. Rudnickiego i podeszli do budynku po przeciwnej stronie drogi. Magda odczytała szyld : „Salon Urody Monique”. Nagle strasznie się zaczęła stresować. - Magdaleno, wchodzimy – zawołał ją mistrz. Lecz ona stała cały czas w miejscu nie mogąc zrobić ani kroku. W końcu się odezwała: - Mistrzu, ja nie mogę, muszę wracać do firmy, mam dużo pracy – próbowała przekonać Pshemko do powrotu, lecz mistrz był nieugięty: - Praca nie zając, nie ucieknie. Marka nie ma przecież, a Violetta obiecała, że się wszystkim zajmie. Choć co do Violetty to miałbym wątpliwości – tu się zawahał, ale nie trwało to długo – Tu nam zejdzie około dwóch godzin, potem i tak jedziemy do firmy, bo z magazynu mamy wybrać dla Magdaleny kreacje. A później Magdalena może wracać do pracy. Ale od tej wizyty nie uciekniesz, duszko. - Powiedział i się triumfalnie uśmiechnął. Wiedział, że nie będzie miała już argumentów aby dalej oponować. - No dobrze, wchodzimy. - powiedziała zrezygnowana dziewczyna i posłusznie wkroczyła do budynku za Pshemko. Od razu uderzył ją przyjemny klimat tego miejsca. Znajdowały się tu trzy gabinety: fryzjer, kosmetyczka i solarium. W każdym z nich obsługiwanych było po trzech klientów jednocześnie. Widać, że salon ten miał dobrą renomę gdyż była ogromna kolejka w każdym z gabinetów. Pshemko podszedł do młodej fryzjerki, która właśnie modelowała włosy pewnej starszej pani. - Witaj moja droga Moniko – przywitał się z kobietą. Miała długie brązowe włosy, upięte w warkocz, brązowe oczy. Była bardzo szczupła i ubrana w zwiewną tunikę w kwiaty, czarne jeansy i baleriny. - Mistrzu, witaj! - odpowiedziała rozentuzjazmowana i uścisnęła go serdecznie. - Co cię tutaj sprowadza? Ostatnio rzadko zaglądasz – pożaliła się. - Duszko, wszystko przez to, że teraz tworzymy z Wojtusiem nową kolekcję jesienno – zimową – powiedział Pshemko chcąc się wytłumaczyć – A jestem tutaj ponieważ dowiedziałem się, że zawitał do was Mauricio . Prawda to jest? - zapytał - Tak – odpowiedziała Monika, która była właścicielką tego salonu. - Przyjechał wczoraj. - To świetnie się składa, bo mam do niego małą prośbę – po chwili mistrz sobie przypomniał o Magdzie, która stała z tyłu i przysłuchiwała się ich Magdaleno, na śmierć zapomniałem o tobie. Czemu Magdalena milczy? Przecież muszę was ze sobą poznać – to powiedziawszy zwrócił się do fryzjerki – To jest Magdalena, moja nowa znajoma, no i nowa asystentka prezesa – po czym zwrócił się do Magdy – A to jest Monika, właścicielka tego salonu i zarazem moja serdeczna przyjaciółka. - Ponowne zwrócił się do Moniki – W takim razie prowadź nas, duszko, do Mauricio. Mamy niezbyt wiele czasu. - Oczywiście, proszę tędy – powiedziała kobieta i zaprowadziła ich na zaplecze, gdzie przebywał słynny włoski stylista, Mauricio Contadore, przyjaciel Pshemko z dawnych lat. Gdy weszli właśnie rozmawiał ze swoim asystentem. Nagle usłyszał za sobą tak dobrze znany mu głos: - Mauricio, przyjacielu, witaj ponownie w Polsce! - wykrzyknął Pshemko z radością i serdecznie uściskał mężczyznę. Całkiem przystojny ten Włoch – pomyślała Magda – ale Marek, jak dla mnie, jest od niego sto razy przystojniejszy – i zaczęła myśleć o nim, o tym co teraz robi i co chciała od niego mama. Jej rozmyślania przerwał głos Mauricio, który rozmawiał z Pshemko. - Ile to czasu się nie widzieliśmy przyjacielu? - zapytał mistrza będąc bardzo ukontentowany faktem spotkania go tutaj. - Już dwa lata minęło – odpowiedział mistrz i dodał – od tego czasu sporo się pozmieniało w firmie. - Tak, słyszałem o FD GUSTO. Przepiękna kolekcja, zresztą jak każda wychodząca spod twojej ręki – chwalił Mauricio przyjaciela. A Pshemko słuchał bardzo rad tych pochwał. - Pomysł na kolekcję jednak nie był mój – powiedział po chwili. - A teraz wracając do celu mojej wizyty. Pamiętasz, jak przed dwoma laty zmieniałeś wygląd mojej przyjaciółki, Urszuli Cieplak? - zapytał - Tak, pamiętam. Po tych zabiegach bardzo wypiękniała. - odpowiedział stylista. – A co ma to wspólnego z twoją dzisiejszą wizytą? - zapytał. - Chciałbym ci przedstawić Magdalenę. - wskazał gestem na dziewczynę stojącą za nim. - Jest nową asystentka Marka. I chciałbym cię prosić, żebyś zmienił jej wygląd tak jak kiedyś zrobiłeś to z Urszulą. - Po czym zwrócił się do swojej towarzyszki – Magdaleno, niech Magdalena tu podejdzie. - Dzień dobry – powiedziała Magda i uścisnęła rękę Mauricio. - Widzę, że masz piękne, gęste włosy. Co myślisz o tym, aby lekko je skrócić i zmienić ich kolor? - spytał się Magdy. - Oddaję się do pana dyspozycji – powiedziała dziewczyna i zajęła miejsce na fotelu fryzjerskim, który wskazał jej stylista. Wszyscy ludzie patrzyli na nią ze złością, któraś z młodych kobiet nawet się odezwała: - Przyszła ostatnia, a wryła się bez kolejki. - Na co zareagował Pshemko: Pracownicy Febo&Dobrzański przychodzą tutaj nie do Moniki tylko do Mauricio Contadore, włoskiego stylisty, a on pracownikiem tegoż salonu nie jest i do niego kolejka nie obowiązuje. - Po tych słowach mistrza buntownicza młoda kobieta zamilkła. Natomiast projektant zwrócił się do stylisty: - Mauricio, zrób tak by wszystko pasowało do owalu i wyglądu twarzy oraz aby było według najnowszych trendów. - Jasne, zrobię ją na bóstwo. - Po czym zwrócił się do Magdy: - Obiecuję, że nikt w firmie cię nie pozna. Każdego swoim wyglądem powalisz z nóg – uśmiechnął się życzliwie i zabrał się do pracy. W tym samym czasie na piątym piętrze biurowca FD pracował w swoim gabinecie mężczyzna w wieku przybliżonym do wieku prezesa. Ubrany był w szary, połyskujący, szykowny, garnitur, granatową koszulę i szal w czarno – białą kratkę. Był to Aleksander Febo, dyrektor ds. finansowych, odwieczny wróg Marka, wiecznie podkładający mu kłody pod nogi. Jednak ostatnio się uspokoił. Senior Dobrzański w końcu poznał prawdziwe oblicze swojego przyszywanego syna i zagroził mu, że jeśli nie zmieni swojego postępowania zostanie zwolniony dyscyplinarnie bez względu na to, że jest współwłaścicielem. Aleksa perspektywa utraty posady bardzo zaniepokoiła i postanowił skupić się na swoich obowiązkach. Właśnie pracował nad rozliczeniami gdy nagle drzwi go gabinetu otwarto z hukiem. Poniósł głowę znad papierów i ujrzał Paulinę, która wpadła niczym burza i była bardzo wściekła. - Paulina........ - próbował jej powiedzieć, że jest zajęty, ale nie dała mi dojść do słowa i bezceremonialnie mu przerwała: - Co za bezczelność. Żeby tak potraktować ambasadora firmy, i zarazem jej współwłaściciela! - była bardzo oburzona - Co się znowu stało? - spytał zniechęcony. Męczyły już go jej te nieuzasadnione niczym żale i pretensje do całego świata. - Marek zatrudnił nową asystentkę – odpowiedziała zadzierając przy tym lekko nosa. - To chyba dobrze – powiedział i powrócił do analizowania dokumentów. Jednak siostra znowu mu przerwała: - A ty wiesz jaka to prostacka dziewucha?! Zatrudnił drugą Brzydulę – prychnęła w charakterystyczny sobie sposób. - A jak mnie potraktowała?! Uwierzysz, że ona nie wiedziała kim ja jestem?! - krzyczała panna Febo – Fratello, może ty z tym zrobisz porządek. Jesteś moją jedyną nadzieją pozbycia się tego dziewuszyska. - spojrzała na niego błagalnie. - Paulina, ale teraz jestem zajęty – powiedział Aleks opanowanym głosem. Lecz Paulina nie dawała za wygraną: - Brat, błagam – prosiła go usilnie. - Sorella, zajmę się tym, ale jutro. Wiesz,że Krzysztof mi nie ufa i że śledzi każdy mój ruch. Muszę skończyć dla niego to rozliczenie na jutro. Wiesz dobrze, że jeśli tego nie zrobię to mnie wywali na bruk – dopiero ten argument wysunięty przez brata pohamował zapędy Włoszki - No dobrze. Ale zajmiesz się tym jutro na pewno? - zapytała z obawą w głosie - A czy ja cię kiedyś zawiodłem lub nie dotrzymałem danego ci słowa? - trochę zabolało go to, że Paulina w niego wątpi. - Nie. Przepraszam. Ale ja tej prostaczki nie będę tolerować w naszej firmie. Dziękuję ci bardzo – powiedziała to, podeszła do niego i pocałowała go w policzek. - W takim razie ja ci już dłużej nie przeszkadzam. Do zobaczenia u mnie na kolacji. Ciao! - powiedziała i wyszła zamykając za sobą drzwi. Opadł bezsilnie na fotel i ciężko westchnął. Skoro Marek zatrudnił tę dziewczynę to musi być naprawdę dobra w tym co robi – rozmyślał. - Jutro pójdę i się z nią zapoznam. Odkąd Cieplak wyjechała Marek nie zatrudnia byle kogo. Spojrzał na zegarek i zabrał się ponownie do pracy. Tymczasem w „Salonie Urody Monique” młoda, niewysoka kobieta przyglądała się swojemu obiciu lustrzanemu z niedowierzaniem. I gdyby nie ubiór pewnie sama siebie by nie poznała. Miała teraz kasztanowe, przycięte włosy, ułożone falami. Na twarzy miała lekki, naturalny makijaż, dobrany do koloru jej cery. Okulary zastąpiono soczewkami kontaktowymi. Była zachwycona swym nowym wyglądem. O kurczę. To naprawdę ja? Nie wiedziałam, że zmiana fryzury i makijażu może aż tak zmienić wygląd. Pomysł z soczewkami był trafiony w dziesiątkę. Rozmyślania Magdy przerwał Pshemko: - I jak, Magdaleno? Podoba się? - zapytał się z uśmiechem. - Jest przepięknie. Gdyby nie te ubrania to nie poznałabym samej siebie – wzruszona dziewczyna podeszła do Mauricio i go wyściskała: - Dziękuję panu bardzo. Teraz nie muszę się wstydzić tego jak wyglądam. Jest pan mistrzem w swoim fachu – pochwały te bardzo schlebiały styliście. Podziękowali Monice za udostępnienie im stanowiska fryzjerskiego, pożegnali się ze wszystkimi i ruszyli w drogę powrotną do firmy. Po drodze oboje milczeli. Magda rozmyślała nad tym, jak na jej wygląd zareaguje Marek. Natomiast mistrz myślał o tym , jakie kreacje byłyby dla dziewczyny idealne. Po 15 minutach jazdy zajechali na parking przy FD, weszli do biurowca i wjechali na piąte piętro. Tak się im udało, że było już po siedemnastej i w firmie byli tylko oni oraz pan Władek, Viola i Wojtek. Ten ostatni szperał w magazynie i wyszukiwał kreacje podkreślające atuty figury Magdy. Gdy weszli do pracowni Violetta i Wojtek zaniemówili z wrażenia na widok tej pięknej dziewczyny. - O jeżuniu, Magda. Wyglądasz jak milion marek – Kubasińska była pod ogromnym wrażeniem. - Mauricio potrafi czynić cuda – Wojtek natomiast chwalił talent stylisty. - Magda, ale Marek nie może cię zobaczyć wcześniej niż w pracy – zauważyła Viola. - Co ty na to, żebyś dzisiejszą noc spędziła u mnie? - zapytała - To genialny pomysł. Oczywiście, że się zgadzam. Tylko później dam Markowi znać, że nocuję u ciebie - Dobrze, dość tych pogaduszek. Idziemy wybierać i przymierzać kreacje- powiedział Pshemko i skierował się w stronę magazynu, a za nim szli pozostali. Bardzo długo zeszło im przeszukiwanie całego magazynu, ale w końcu udało im się znaleźć sukienki, spodnie, spódnice, bluzki, żakiety, buty oraz dodatki. W trakcie przymierzania ostatniej kreacji usłyszała dźwięk przychodzącego SMS-a. Była to wiadomość od Marka: Magda, wybacz ale zostaję na noc u rodziców. Adres i klucze masz w pierwszej szufladzie mojego biurka. Przeczytała z uśmiechem na twarzy i od razu odpisała: Nic się nie dzieje. Ja i tak dzisiaj nocuję u Violetty. Taki babski wieczór :). A jak tam u rodziców?. Po chwili otrzymała odpowiedź: Tak. Wszystko dobrze. Mama użyła podstępu aby mnie zwabić do nich i nie chce mnie puścić, bo twierdzi, że muszę się podpaść :D. Pozdrów ode mnie Violkę i życzę Wam udanego wieczoru. Do jutra :). Wrócili do pracowni, spakowali wszystkie rzeczy do toreb. Magda poszła do gabinetu prezesa, otworzyła rzeczoną szufladę i wyjęła z niej komplet kluczy i kartkę z adresem. Wróciła do pracowni, podała Wojtkowi adres: Sienna 12/20 i pojechali zawieść wszystkie torby z ubraniami. Do Violetty zabrała tylko jedną z ubraniami, które miała założyć jutro do pracy. Do Pomiechówka dojechały około 23:00. Magda poszła wziąć prysznic, a Violetta w tym czasie naszykowała kolację, posłała Magdzie kanapę w salonie. Po kolacji poplotkowały jeszcze chwilę, ale obie były tak zmęczone, że od razu usnęły po wejściu do łóżek. To był dzień pełen wrażeń. Dzień, od którego wszystko miało się zmienić.
Patrzyła przez szybę samolotu i wyobrażała sobie, jakby wyglądałby jej ślub, gdyby Ula im nie przeszkodziła. Bardzo ją nienawidziła za to, że odebrała jej Marka. Nie wiedziała jeszcze jak, ale zemści się na niej. Chciała go bardzo odzyskać. Znała swojego byłego narzeczonego od dzieciństwa. Później wyjechała do Mediolanu. Tam się uczyła, aż pewnego dnia wróciła do Polski. To było olśnienie, gdy zobaczyła go. Wyrósł na przystojnego mężczyznę. Zapragnęła być z nim. Pokochała go od razu. Nie chciała, aby inna kobieta była u jego boku. Gdy zostali parą, zamieszkali ze sobą. Była najszczęśliwszą kobietą. Aż do czasu, gdy Marek zaczął ją zdradzać. Zaczęło się od jego sekretarek, a później modelki i dziewczyny z klubu. Nie wiedziała, dlaczego on jej to robił? Mówił, że ją kocha, a później spał w łóżku z inną. Chciałaby znać prawdę, dlaczego wybrał Ulę, a nie ją? Byli ze sobą przez tyle lat, a jednak nie myślała, że wszystko potoczy się inaczej. Miała nadzieję, że to jakiś zły sen. Koszmar. Jednak tak nie było. Poczuła na swojej ręce czyjąś dłoń. Odwróciła głowę i popatrzyła na Aleksa. Uśmiechnęła się do niego smutno i zamknęła oczy. Chciała usnąć i zapomnieć o wszystkim. Nie wiedziała, że w tym samym samolocie leciały osoby, których tak bardzo nie lubiła. Na lotnisko w Mediolanie jakiś cudem się nie spotkali. Wracali do Polski nie jako prezes i asystentka. Nie jako pani prezes i konsultant. Wracali jako para. Ula i Marek razem. Nie chcieli wracać do przeszłości. Złe chwile porzucili w niepamięć, a te dobre zawsze pozostaną w ich wspomnieniach. Nie martwili się już o przyszłości. Nie ważne jak będzie wyglądać. Najważniejsze, że są ze sobą i już nikt ich nie rozłączy. Ani Paulina, ani Piotr a przede wszystkim modelki, z którymi Marek kiedyś sypiał. To dzięki Uli junior zmienił się i stał się lepszym człowiekiem. Na ten moment nikt go nie obchodził tylko jego ukochana, o którą będzie dbał codziennie. To już jego skarb i nie odda go nikomu. Jego Uleńka. Mieli szczęście, że się znowu nie spotkali. Aleks przekonał swoją siostrę, aby najpierw odwiedzili rodziców Dobrzańskiego. Na początku nie była przekonana do tego do pomysłu, ale uległa bratu. Stali przed dużym domem. - Myślisz, że powinniśmy się tak wpraszać?- Paulina nie miała ochoty z kimkolwiek się widzieć. Jak najszybciej chciała pojechać do swojego mieszkania i zostać tam na zawsze. Było jej bardzo wstyd za to, co się w katedrze wydarzyło. Teraz każdy będzie o tym rozmawiać, a ona nie chciała skandalu. Modliła się, żeby żadna gazeta o nich nie napisała. Nie zniosłaby takiego wielkiego upokorzenia. -Chcesz odegrać się na nim? To masz dobrą okazję. Może mój były szwagier jeszcze nie rozmawiał z nimi? Obiecuję ci, że zniszczymy go za to co ci zrobił. Nie odpuszczę mu, że cię tak ośmieszył przed tyloma osobami. Zapłaci za to. Ja już dopilnuję tego. – Nigdy nie powiedział swojej siostrze, co tak naprawdę się wydarzyło między nim, a Dobrzańskim. Nie miał zamiaru. Teraz wiedział, że Paulina jest po jego stronie i tak łatwo mu nie odpuści. Ich wieź była bardzo silna. Nim zdążyła, cokolwiek odpowiedzieć bratu, on już zadzwonił domofonem. Otworzyła im Helena. Na ich widok uśmiechnęła się. Zaprosiła ich do środka. -Tak się cieszę, że do nas przyjechaliście. Od tych wszystkich ostatnich wydarzeń cały czas boli mnie głowa. Może napijecie się czego? – We trójkę przeszli do salonu. Usiedli na kanapie. -Nie trzeba. Właśnie przed chwilą wróciliśmy z Włoch i postanowiliśmy najpierw was Paulinka uśmiechnęła się chociaż chciała już wyjść i wrócić do siebie. Do pomieszczenia wszedł Krzysztof. Słyszał, że przyszli goście i postanowił zejść. Gdy zobaczył rodzeństwo Febo, trochę się zdziwił. Myślał, że nie będą chcieli ich odwiedzić po tym wszystkim, co Marek im zrobił. W tym samym momencie przystojny brunet odwoził swoją dziewczynę do domu. Był bardzo szczęśliwy, że miał przy sobie Ulę. Nie spodziewał się, że wszystko się tak potoczy. Teraz mógł być mężem włoszki, a jednak los dał mu drugą szansę. Pasażerka też się cieszyła, że wszystko dobrze się ułożyło. Mogła teraz wracać bez Marka albo w ogóle nie wracać. Jej wybór był właściwy. Zaparkowali przed jej domem. -Kochanie jesteśmy na Odgarnął jej kosmyk włosów z twarzy i założył za ucho. Spojrzał w jej piękne niebieskie oczy i się uśmiechnął. Mógłby jej się przyglądać tak cały czas. Była taka urocza. -Chętnie zaprosiłabym cię na herbatę, ale w domu nikt o niczym nie wiem. Najpierw chciałabym im sama opowiedzieć o tym wszystkim. Mam nadzieję, że nie masz mi za złe? – Popatrzyła się na niego nieśmiało. Pragnęła z nim zostać jak najdłużej, jednak czuła, że czeka ją poważna rozmowa z tatą. Na początku chciała to załatwić z nim na osobności, a później zaprosi swojego ukochanego. -Oczywiście, że nie. To jutro widzimy się w Chciał ją pocałować, jednak poczuł wibrację w kieszeni. Nie chętnie wyjął telefon i spojrzał na wyświetlać- daj mi chwilkę, tylko Ula pokiwała głową. Przysłuchiwała się rozmowie. Po kilku minutach skończył i popatrzył na swoją dziewczynę niepewnie. - Moi rodzice zaprosili nas na kolację jutro. Powiedzieli, że Aleks i Paula też będą. Jeśli nie chcesz iść to zrozumiem to. - Jeśli nas zaprosili nie wypada nie iść. Pójdę z Zobaczył w jej oczach stach. Nie chciał ją narażać na gniew Pauliny. Nie wiedział, co rodzice myślą o tym wszystkim, co się ostatnio stało. -Będę przy tobie. Jeśli coś będzie nie tak, od razu wyjdziemy. Złożył na jej ustach namiętny pocałunek. Wczepiła swoje palce w jego włosy. Całowali się tak, aż im zabrakło Przyjadę po ciebie rano. Kocham cię. - Ja ciebie też. – Wysiedli z samochodu i Marek z bagażnika wyjął torbę. Ula na ten widok szeroko się uśmiechnęła. Przypomniało jej jak wracali ze spa. - To co zaniosę ci torbę do domu. -Oj nie, tym razem sama sobie Dała mu szybkiego całusa i wzięła torbę. Skierowała się w kierunku swojego mieszkania. Jechał przed siebie z dużą prędkością. Nie spodziewał się, że rodzice Marka nie będą chcieli się wtrącać w życie syna. Zdenerwowały go słowa Krzysztofa. Jak on mógł myśleć, że Marek kocha Ulę? Tyle razy zdradzał jej siostrę to na pewno nie zmieni się dla jakieś szarej myszki z Rysiowa. Helena chciała pogodzić wszystkich i zorganizowała kolację. Wiedział, że nic z tego dobrego nie wyniknie. -Zwolnij, proszę cię. Chyba nie chcesz spowodować wypadku?- Popatrzył na nią przez chwilę i znowu skierował wzrok na jezdnię. Posłuchał jej prośby i na liczniku zmniejszyła się liczba. Kiedy dojechali do domu, Aleks wpadł na mały pomysł. - A co gdybyśmy wynajęli naszego dobrego kumpla Szymona? On mógłby nam pomóc pokonać Paulę te słowa zszokowały. Popatrzyła na brata z przerażoną miną. - Ty oszalałeś? My nie możemy! O boże, nie możesz tego zrobić, niee!
opowiadania o uli i marku